Oto kolejne sprawozdanie, z kolejnych warsztatów, z kolejnymi historiami i z kolejnymi przygodami. Mamy nadzieję, że takich będzie więcej ;]
Wszystko zaczęło się w piątek 18 stycznia. Przybyliśmy na dworzec z ogromną dawką energii, którą mieliśmy wyładować na V Warsztatach Capoeira Regional Unicar
Płock ( w skrócie V WCRUP ;]). Gdy pociąg o 10:16 zawitał na naszą bialską stację, z wielkim entuzjazmem rzuciliśmy się zajmować miejsca (jak zawsze). Po chwili dowidzieliśmy się, że w pociągu są przedziały 8 osobowe, a Igor wysiadł w ostatniej chwili z pociągu bo zapomni
![](https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhQDiliLYTk64nouT-YwrT2SacU2nAgvdNbV4V1tnM2T_u5sV8070TJNqVMkPdu7hXILXv5o9eHjx0tv5TNzjblGBVgBN5c8zWurTolHDXV-WjnfEja5bye_vsFYpLGz5TOWdRuEVoQ/s320/Na+bloga.JPG)
ał plecaka. W tym momencie plan trasy opracowany przez naszych prowadzących musiał ulec zmianie. Petala, niewątpliwie poświęcając swój dobytek pieniężny, możliwość zdobywania nowych zdolności na zajęciach Capoeira oraz narażając swoje życie i zdrowie, postanowiła poczekać na Igora w Warszawie, gdzie miał dojechać busem. Gdy zapadła decyzja, wszyscy zboczyliśmy z tematu, a mianowicie omawialiśmy nasze ideały ;] Dojeżdżając do Warszawy pojawiła się wątpliwość, czy wysiadamy na wschodniej, czy na centralnej. Wybraliśmy wschodnią i oczywiście wysiedliśmy zostawiając Petalę jadącą na centra
![](https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgMhNhPeYXBSoGoYgv_Zzm0EWrx0dy3dLMo8xhWZHKDA5CvnL5oUj67rhMuH4lLS6hMH8EDNJomC7V-yqbmRiOLOwwzbSMSuceFXWcp2qXZWd_RyessM4FBD5Z4RLEwkPUlqgf-xc35/s320/nabloga+2.JPG)
lny. Jednak (czego się można było spodziewać) okazało się, że nasz pociąg już odjechał i stoi na drugiej stacji. Podjęto decyzję o szybkim transporcie na centralny pierwszym odjeżdżającym pociągiem. Ruszyliśmy biegiem w poszukiwaniu takiego pociągu - wypadały nam rzeczy a Haltere musiał poświęcić butelkę z wodą, gdyż okazała się zbędnym balastem. Dopadliśmy osobowy jadący do Łodzi a miły Pan Konduktor pozwolił nam jechać bez biletu. Oczywiście okazało się, że nie
zdążymy dojechać na czas aby złapać nasz pociąg na centralnym, więc byliśmy zmuszeni poczekać razem z Petalą na Igora. Odjechaliśmy późniejszym pociągiem, przez co także nie wzięliśmy udziału w treningu. Ostatnim pociągiem jechaliśmy już naprawdę zmęczeni.
![](https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhkP0K4IYaXosd_ZoOI3vaDX38pZek67NYFmQNPPiZiSrcUyY3xJcxNhIDXp4VAR_ahWrZA79eFIViha2Msj9cPklnm88f1FZUuldgGuKUFFWoSxszbQpUTwLqbYAwzwVeEzMe0DKgj/s400/na+bloga.JPG)
Jedyną rozrywką byli dla nas "Milionerzy" oraz "Radzio - najmądrzejsze dziecko świata". Radek zapewniał nam rozrywkę w sumie przez całe warsztaty ;] Oto jedno z jego cudownie mądrych wywodów: "Pingwiny, to takie ssaki, nie umieją pływać, występują w Polsce i żywią się robakami z podłogi. Natomiast strusie to takie maleńkie ptaki, które znoszą taaaaaaakie duże jajka i maczają głowę w wodzie. A samica strusia nazywa się "strusiasia." Dotarliśmy na miejsce i rozpoczęliśmy weekend z Capoeira. Razem z capoeiristas z całej Polski doskonaliliśmy nasze CapoUmiejętnośći pod nadzorem instruktorów. Zapewnione mieliśmy 3 wspaniałe, cudowne, smakowite, pyszne, apetyczne, rozkoszne, wyborne i wyśmienite posiłki, aczkolwiek niestety zapewnili nam je tylko w sobotę :( Droga z internatu do szkoły, gdzie ćwiczyliśmy, była niesamowicie trudna do przebycia. W wolnym czasie oglądaliśmy występy Brazylijczyków, tańczących Jamesa Browna ;] Tutaj macie filmik (jest on filmem prywatnym i nie znajdziecie go w wyszukiwarce) http://www.youtube.com/watch?v=_cic1c3ddcI
Warsztaty minęły nam błyskawicznie. Treningi, jedzenie, atmosfera - wszystko na wysokim standardzie :)
Wreszcie nadszedł dzień powrotu. Ruszyliśmy na dworzec. Oczywiście znowu wystąpiły spore trudności w dotarciu do domu, ale dzięki naszym cudownym instruktorom szczęśliwie dojechaliśmy do Białej ;]
Maszewo
Maszewo pamiętam jako jedno wielkie składowisko pozytywnej energii. Ta energia całe wspomnienie zamieniła w jedną całość, dlatego możliwe są pomyłki w chronologii wydarzeń ;)
Co się działo w Maszewie?
-prowadziliśmy razem z naszą rodziną z Wrocławia warsztaty dla młodych artystów (czyt. ludzi, którzy mają tak samo poukładane w głowach jak my;]), przebywających w Maszewie na Krzykowisku.
-oglądaliśmy spektakle
-w czasie przerw popołudniu graliśmy w Samuraja, zajmując teoretycznie całą przestrzeń, służącą ludziom do przemieszczania się po budynku.
-w czasie przerw wieczorami śpiewaliśmy proste piosenki do rytmu wybijanego przez ludzi z Ostródy (Jedziem maksa, hej! Po prostu daleeej!)
-pijaliśmy herbatkę z kawiarni
-cała energia i ten rytm bębnów sprawił, że zrobiliśmy spontaniczny pokaz Capoeira i Samby ;D
-doszliśmy do wniosku, że Cozinheiro się nie stara :D:D
-dyskutowaliśmy nad tym, co zrobić, żeby zostać Osobowością Krzykowiska (pomysły były bardzo ciekawe;])
-nagrywaliśmy teledyski do piosenek Madonny
-bawiliśmy się śpiewającą lalką, którą poznaliście rok temu (Jesteśmy jagódki, czarne jagódki ;))
-Gaivota rozgrywała pojedynek z Cachorro (w tym, ubrania Patryka zniknęły w tajemniczy sposób podczas jego brania prysznicu i powróciły magicznie, gdy Patryk obiecał służyć Gaivocie) ;)
-graliśmy w "skisłego berka" (aż się normalni ludzie na nas dziwnie patrzyli ;])
-facet z Pomarańczy śmiał się charakterystycznym odgłosem podczas przedstawień, irytujących wszystkich zebranych (był opracowany plan zemsty na nim, jednak z przyczyn technicznych nie udało się :( )
-jeden artysta myśli przez nas, że Patryk jest policjantem (Psem :D)
-dowiedzieliśmy się, że Sasza jest Brazylijczykiem z ruskim imieniem, jednym z najlepszych Capoeiristas w Europie, który przyjechał do Polski i wspaniale włada naszym językiem ;P
-Patryk próbował obudzić Matiego, podrzucając mu Śpiewającą Lalkę, a gdy nie zadziałała zaczął ją dźgać berimbauem ;]
-spełniły się nasze marzenia: zostaliśmy Osobowością Krzykowiska!
-na koniec wszyscy (Capo + teatry) weszliśmy na scenę i śpiewaliśmy piękne motto:
Jak kwiat rozkwita i jak kwiat więdnie, pięknie jest żyć, naprawdę pięknie!